Pobierz książkowy NIEKALENDARZ

 

Książnica Pruszkowska korzysta ze środków Narodowego Programu Rozwoju Czytelnictwa 2.0

DKK

Polub nas na Facebooku
Facebook Pagelike Widget

Pruszkowianin w łagrach

NOWOŚĆ ABSOLUTNA !!!

 

 

Tadeusz Bobrowski – Pruszkowianin w łagrach

ISBN 978-83-62144-58-7

15 x 21 cm, 160 stron, oprawa twarda, szyta

cena 25 PLN

Wspomnienia te, obrazy wspólnie przeżytych trudnych chwil,

poświęcam pamięci generała Augusta Emila Fieldorfa „Nila”

 

Tadeusz Bobrowski urodził się 16 listopada 1924 w Pruszkowie.

W roku 1937 ukończył naukę w pruszkowskiej Szkole Powszechnej. Do 1939 roku ukończył II klasę gimnazjum im. Mikołaja Reja w Warszawie. W okresie wojny w latach 1940–1943 ukończył szkołę mechaniczną przy Zakładach Lilpopa, następnie uczęszczał na I rok szkoły budowy maszyn im. Wawelberga w Warszawie.

 

(…) W dniu rozpoczęcia wojny miałem 14 lat. Przez cały czas jej trwania mieszkałem przy ul. Drzymały 16 w Pruszkowie. Do września 1942 roku moja działalność konspiracyjna ograniczała się do kolportażu prasy podziemnej oraz, co robiłem wraz z grupą kolegów, odnajdowania, zbierania i naprawiania starej broni. Wykonywałem też polecenia  znajomych, zaangażowanych już w pracy konspiracyjnej.

 

Od 1942 roku należał do oddziału AK na terenie Pruszkowa, przyjął pseudonim „Witeź”. Od sierpnia do października 1944 roku brał udział w walkach z Niemcami w ramach Zgrupowania Kampinos.

Po wyzwoleniu kontynuował naukę w Liceum Ogólnokształcącym w Piastowie – przerwaną wskutek aresztowania przez NKWD 14 marca 1945 r. Oskarżony o współudział w redagowaniu nielegalnego pisma, którego treści wymierzone były przeciwko ZSRR, w istocie niewiele miał z tym wspólnego. Przewieziony został do obozu w Rembertowie, a następnie przetransportowany na tereny dawnego ZSRR.

(…) W dniu 14.03.1945 r., gdy wracałem ze szkoły do domu, na ulicy Jana Sobieskiego w Pruszkowie aresztował mnie kapitan NKWD, ubrany w mundur berlingowskiej armii, pod zarzutem redagowania i publikacji materiałów wrogich ZSRR. Po przesłuchaniach w aresztach NKWD,  przy ulicy Klonowej w Pruszkowie i ul. Cienistej we Włochach,  uwięziono mnie w obozie NKWD w Rembertowie. Stąd zostałem wywieziony do łagrów za Uralem w rejon Świerdłowska.

 

Już w drodze, w wagonie poznał pana Walentego Gdanickiego, jak się później okazało, generała Emila Fieldorfa „Nila”. Droga na Sybir odbywała się w nieludzkich warunkach. Więźniów atakowały  różne choroby, m.in. czerwonka, na którą zachorował Autor. Walenty Gdanicki, widząc co się dzieje, bez wahania oddał mu swoje leki, ratując tym samym życie młodego współwięźnia. Od tej pory Tadeusz Bobrowski został otoczony opieką przez „NIL-a”. Postać Emila Fieldorfa pozostawiła trwały ślad w jego psychice i do ostatnich chwil życia była jedynym autorytetem.

(…) Z perspektywy czasu, gdy znam całą prawdę o panu „Walentym Gdanickim”, aż do jego bohaterskiej i przerażającej śmierci, jestem dumny, że spotkał mnie zaszczyt podlegania opiece Człowieka tej miary.

Pamięć o Nim w moim domu i rodzinie zawsze była, i ufam, że pozostanie, żywa przez pokolenia. Przekazywaliśmy ją naszym córkom, a one swoim dzieciom.

W postępowaniu swoim starałem się w niczym nie uchybić Jego pamięci – pamięci generała Augusta Emila Fieldorfa „Nila”, który ukształtował mnie jako człowieka. Dlatego pisząc o Nim, piszę zawsze z wielkiej litery.

 

Tadeusz Bobrowski przebywał na zsyłce do 27 października 1947 roku. Po powrocie, do maja 1948 roku, ukończył maturę w liceum w Piastowie i w tym samym roku został przyjęty na Wydział Inżynierii Lądowej Politechniki Warszawskiej. W lutym 1952 roku zdobył tytuł inżyniera budownictwa lądowego. W 1954 roku ożenił się ze swoją koleżanką z klasy Anną Skrzyńską i przeżyli razem w szczęściu 44 lata.

 

Generał August Emil Fieldorf „Nil” przed swym aresztowaniem zdążył odwiedzić Tadeusza Bobrowskiego w Pruszkowie w 1947 roku:

 

(…) Wyszedłem do przedpokoju i nie wierzyłem własnym oczom – PAN WALENTY!!! – marynarka cywilna, ale bryczesy i oficerki. Trudno opisać moją radość.

Był u nas kilka godzin, zjedliśmy obiad. Rozmawialiśmy o tym, co było i co może być. Perspektywy nie były różowe, nadal nosił nazwisko Walenty Gdanicki. Nie mówił nic o sobie, co robi, ani gdzie mieszka, ale obiecaliśmy sobie dalsze spotkania.

Pożegnaliśmy się nie przeczuwając, że widzimy się po raz ostatni.

Został na zawsze nie tylko w mojej pamięci, dla mnie pozostaje wciąż żywy i nieopisanie bliski.

 

Tadeusz Bobrowski zmarł 14 lutego 2011 roku.