Pobierz książkowy NIEKALENDARZ

 

Książnica Pruszkowska korzysta ze środków Narodowego Programu Rozwoju Czytelnictwa 2.0

DKK

Polub nas na Facebooku
Facebook Pagelike Widget

METAFIZYKA

Metafizyka

Ogólnopolski Konkurs Poetycki

norwid 9

Plon IX edycji Ogólnopolskiego Konkursu Poetyckiego im. C.K. Norwida

ISBN 978-83-62144-08-2

II nagroda
HANNA DIKTA – godło „zapach tataraku” – Piekary Śląskie

w kolejce po lobotomię
między śniadaniem a psychoterapią nie ma miejsca na dziwki.
najprościej zamknąć oczy, wertować obrazy. kiedy gaśnie światło,
pomagać sobie ręką, głośnym oddechem wariata spod ściany.

to seks. resztę da się załatwić książkami. oglądaną sto razy komedią o szczęściu.

nie mów mi, że świat ma inne kształty niż geometryczne,
a całe to akwarium można zgnieść w papierowe kulki. rzucać nimi w ptaki.
nie sadzaj na mnie kobiet i nie wkładaj wędki w trzęsące się ręce.

z kieszeni Wielkiej Oddziałowej też słychać starą indiańską piosenkę,
zaklinanie deszczu


detronizacja

Do was biegnę, wam prawdy przynoszę kaganiec,
Wam, biednym bladym dzieciom z nabrzmiałą powieką,
Co samotne jesteście w tłumach pogrzebowych,
I samotne musicie patrzyć na to wieko,
Które tak silnie serca wasze przyskrzypnęło…
C.K.Norwid „Sieroty”

najtrudniej pozbyć się bielizny i ikon, które tuż przed śmiercią
przywiozłaś z Kowarska. spalić zapisane w połowie zeszyty.
Przyjaciółkę zastąpić Dostojewskim, kawę absyntem,
a w żywocie świętej dostrzec błogość dziwki.

wybacz, mamo, lecz nie potrafię chodzić osiem lat
w tej samej sukience. i odkąd powiedzieli, że pod uśmiechem
szybciej rosną guzy, przestałam grzecznie dygać i wyginać usta.
wczoraj pierwszy raz rozpuściłam włosy. zjadłam czekoladę,
nie dzieląc się z bratem. drwiłam z żalu pingwinków na szarym sweterku,
którego znów nie chciałam ubrać do przedszkola.

zanim pochowam cię jeszcze raz, zdejmę aureolę i włożone
przez pomyłkę buty. może wreszcie pozwolisz mi tańczyć.

na Zielone Świątki
ciągle zachłannie ocierasz się o plecy, smakujesz gęstą krew.
opowiadasz o córkach, które chciałbyś spłodzić, moich mlecznych piersiach.
pachniesz jak młoda suka, dzieciństwo i wymarzone egzotyczne wyspy

nie jesteś zazdrosny o chłopców, z którymi całuję się w takt jarmarcznej piosenki.
dobrze wiesz, że wystarczy gwizdnąć, przytknąć dłoń do uda.

klęcząc w wysokiej trawie, znowu doczepisz mi skrzydła.
będziemy długo kołować nad zastygłym Bugiem, odurzać się zapachem palonego zioła.
tak tu u was pięknie, powiesz, a to przecież tylko brudna woda i drzewa.
jeśli umrę, nie oddawaj książek

jeszcze nie wiemy, że to ja pierwsza wejdę do rzeki, ozdobię dom tatarakiem


II Nagroda
Mariusz Cezary Kosmala – godło „Ga-ga” – Legionowo

Krótki wiersz o piciu, paleniu i gonieniu

Jestem pijakiem. Piję codziennie. Pół litra
herbaty ekspresowej, pięć do siedmiu kaw,
butelkę mineralnej i butelkę pepsi.
I karton soku. Potem, już dobrze napity,

palę, wręcz się napalam, napalony idę
i dalej palę – wzrokiem. Nabity w butelkę
po wodzie mineralnej, czuję jak to miasto
trzyma mnie w szachu, z wolna nabijając na pal.

Napalony jak nie wiem co, słyszę, że każda
ulica do mnie pije, każdy chodnik pali
się pod stopami, buty mnie piją, ja palę

głupa i piję buty, które każą mi się
gonić. W tym mieście jestem już spalony. – Goń się,
frajerze! – wrzeszczą buty. No, to gonię – w piętkę.

Hugo Boss
                                  Gorzki to chleb jest Polskość…

Nie mam z czego żyć. Marzę o wielkich pieniądzach.
Mażę palcem po ścianie. Mazgaj ze mnie. Wyżyć
się na marznącej mżawce, bez dachu nad głową,
bez parasola, całkiem bez. Wy żyć umiecie,

ja nie mam tego, o czym marzę. Mordę wkładam
w kubeł, woda jest zimna jak marznąca mżawka,
żwawa muzyka daje się we znaki, że też
tak można, morda w kubeł, nie mam za co umrzeć,

bo za ojczyznę to nie, daleko idące
kłamstwo również ma krótkie nogi. I co się tak
mażesz? Marzę o wielkich pieniądzach, żeby rzyć

nie była goła, żeby było za co wypić
i nie umrzeć. A jednak nie poszło mi w życiu,
za krótkie nogi, kłamstwo jak marznąca mżawka.


Dalej, dalej!

Piękną mamy planetę. Konia z rzędem temu,
kto znajdzie taką drugą. Wyobrażasz sobie
tamte góry? Łańcuchy ośmiotysięczników,
dwudziestotysięczników może. Albo tamte

morza, mórz oceany całe, i ławice
niezbadanych ryb. Nawet księżyce co najmniej
trzy. Konia z rzędem tonu, kto pokaże drogę,
pierwszy postawi stopę i potrafi żyć.

Ja jednak ciągle żyję tak, jakby ten świat był
płaski i tylko jeden. Jeden księżyc, jedno
słońce i jedno życie. Żadnego drugiego

dna, żadnego drugiego ja, niepowtarzalne
trzy wymiary i cztery pory roku. Eden
na skraju galaktyki. Konia z rzędem temu.